Mam talent, ale….

08 marca 2017

Robert Jesionek

Przypomnijcie sobie rodzące się w Was emocje, gdy w czasie konferencji prezentację prowadziła osoba, która z co najmniej kilku powodów nie powinna tego robić, a na dodatek zapomniała zegarka.

Jeden z tych pisarzy, do których lubię sobie wrócić raz na kwartał wieczorem, Sándor Márai, tak pisze w Księdze ziół: Bardzo trzeba uważać na tych ludzi, których natura pobłogosławiła talentem, ale do talentu nie dodała im rozumu. Ci bowiem są najgroźniejszymi rywalami każdej umiejętności i w ogóle ludzkiej wspólnoty.

Sándor Márai rację ma i doświadczamy jej niestety zbyt często i w przeróżnych okolicznościach: w życiu politycznym, sportowym, słuchając prezentacji na konferencjach biznesowych, czy burzy mózgów w gabinecie prezesa. Trudno też nie zgodzić się z autorem, który swoje dociekania O talencie i głupocie konstatuje zdaniem: Więcej może być pożytku dla świata z człowieka rozumnego pozbawionego szczególnego talentu niż z człowieka utalentowanego, ale nie obdarzonego rozumem.

Zostawmy jednak głupców, weźmy się za siebie (ufam, że nikt nie zechce wykorzystać tego zdania przeciwko mnie…). Jeśli bliżej przyjrzymy się reakcjom na talenty odkrywane w sobie samych, to dojdziemy do wniosku, że bardzo często, wbrew pozorom, wcale nie witamy ich z otwartymi ramionami; przeciwnie – skłonni jesteśmy bronić się przed nimi rękami i nogami. Dlaczego tak jest? Część prawdy kryje się w nas samych, dlatego warto przeanalizować kilka klasycznych odpowiedzi na docierający do nas komunikat: Masz talent! Zachęcam do próby odnalezienia się w poniższych sześciu lustrach, może znajdziemy w nich własne usta wypowiadające słowa, będące niepotrzebną blokadą dla naszych prawdziwych talentów:

  1. Jaki tam talent?! Toż to ledwie zalążek jakiejś małej zdolności! Gdybym miał talent, to dziś byłbym na miejscu mojego prezesa, a tak muszę tyrać jak wół i ścigać się jak szczur z kretynami, których tu zatrudnili za piękne oczy… (frustrat; obrażony na Pana Boga za to, że każe mu rozwijać zdolności; zdolny do podkładania świń kolegom z pracy).
  2. Co ty opowiadasz!? Ja niby miałbym być utalentowanym sportowcem? Żartujesz chyba, ja jestem tylko prosty chłopak z prowincji, a nie jakiś geniusz z warszawki… (niepewny siebie niedowiarek; piękno talentu przewyższa jego wyobrażenie o świecie i sobie samym; istnieje zagrożenie, że mając o sobie zbyt niskie mniemanie nigdy nie podniesie leżącego na drodze talentu, ślepo wierząc, że jemu przecież takie szczęście się nie trafia).
  3. Nie jestem gotów, by podjąć się tego wyzwania. Nie chcę. Nie potrafię. Nie… Nie teraz… Za jakiś czas… (chciał/a/by, ale się boi; moja babcia mówiła o takich: lelum polelum; tak naprawdę, jest to osoba świadoma swego talentu, która boi się podjąć wyzwanie i ponieść konsekwencje zaangażowania; to smutny, tchórzliwy przypadek; w konfesjonale ksiądz powiedziałby komuś takiemu, że świadomie trwonić dary Boga, to grzech).
  4. Nie! Nie mam talentu! Nie chcę talentu! Wezmę to na siebie, a potem wszystkie cioteczki będą mnie przy serniczku nękać swoim namolnym – Powiedz nam wierszyk, Jasiu…. (kolejny rodzaj tchórzostwa; jest to ucieczka przed poddawaniem się czyjejś ocenie; a żeby uderzyć w wielki dzwon – nieodpowiedzialność jednostki za osobisty wkład w budowanie różnorodności społeczeństwa demokratycznego).
  5. W życiu! Ludzie się dowiedzą i nie dadzą mi spokoju, będą chcieli, żebym występował w telewizorze, albo nie daj Bóg, żebym pokazywał innym, jak to się robi… (egoista i leń, ale bardziej egoista; woli grać sobie samemu na gitarze na strychu, niż pokazać komuś innemu, jak wygląda chwyt d-dur; bywa zagrożeniem społecznym niezdolnym do trwania w związkach osobistych i zawodowych, nie potrafiącym autentycznie dzielić się sobą z drugim człowiekiem).
  6. Nikomu nie mów, że to potrafię robić! Prezes się dowie i mnie zajeździ na śmierć! Zupełnie bym już z pracy nie wychodził… (chłodny racjonalista; nie odbieramy mu pewnej dozy słuszności, choć zbyt ryzykownym byłoby mu otwarcie przyklaskiwać; zdecydowanie lepiej będzie promować wśród prezesów ideę świadomego zarządzania talentami).

Oczywiście, można się zastanawiać, czy każde z powyższych „NIE”, nie jest zwykłym mechanizmem obronnym mądrego organizmu, próbującego odrzucić talent w obliczu niebezpieczeństwa zetknięcia się z głupotą jego posiadacza (patrz: sentencja Sándora Máraia). Wolę jednak trzymać się wersji, że to raczej nasze lenistwo, strach, nieodpowiedzialność, czy niskie poczucie własnej wartości, wszak nad tymi rzeczami można skutecznie pracować.

Chciałbym Cię, drogi Czytelniku, pozostawić na koniec z myślą mojego ulubionego świętego – Benedykta z Nursji. Nie zważając na to, w którym żył wieku, ani na to, że ludzie przez tysiące lat będą mu wypominać nieznajomość życia; mimo tego i wielu innych przeciwności, bardzo wiele wiedział on o człowieku. W Regule Benedyktyńskiej zalecał: Czytać i śpiewać mają nie wszyscy bracia po kolei, ale ci, którzy mogą zbudować słuchających, ponieważ umieją to dobrze robić. 

Ilustracja: Pixabay

1 Comment

Skomentuj Grzegorz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*