Jan Michałowicz
“Głównym celem rynków jest uczynić z ludzi tak wielu idiotów, jak to tylko możliwe.”
Bernard Baruch
Dawno temu, gdy koncepcja kryptowalut dopiero raczkowała, miałem okazję uczestniczyć w jej poświęconym, dość elitarnym, spotkaniu w Londynie. Brytyjczycy mają zwyczaj organizować spotkania gromadzące ludzi będących w jakiejś mierze uznanymi praktykami w celu wymiany doświadczeń. Zaproszenie na takie spotkanie wysyła ktoś poważny, w danym przypadku szef Oddziału Specjalnego Policji Metropolitalnej, ale nie w imieniu własnym, lecz jako przedstawiciel Elżbiety II, z Bożej łaski, Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej oraz innych Jej Posiadłości i Terytoriów królowej, Głowy Wspólnoty, Obrończyni Wiary. Nikt z zaproszonych nie miał cienia wątpliwości, że elegancka otoczka spotkania i jego elitarny charakter służą przyciągnięciu ludzi, którzy raczej niechętnie przeznaczają swój czas na kolejne konsultacje. Jednocześnie rząd Jej Królewskiej Mości ma okazję, aby przekazać swoją opinię oraz zadeklarować sposób postrzegania problemów innym krajom w sposób konkretny, acz nieoficjalny.
Co zatem stwierdzili Brytyjczycy u zarania powstania bitcoina i podobnych? Przekaz składał się z dwóch części: ekonomicznej i związanej z bezpieczeństwem. Analiza ryzyka dotycząca kryptowalut po pierwsze wskazywała na łatwości ich wykorzystania do transferu środków poza nadzorem bankowym, a tym samym wykorzystania przez organizacje przestępcze, terrorystów, autorytarne rządy etc. Po drugie, zasady obrotu kryptowalutami sprzyjają budowie wyspecjalizowanych zagrożeń. Punktem krytycznym są tu giełdy wymiany kryptowalut oraz wszelkie punkty styku z pieniądzem fiducjarnym. Obserwacje współczesne potwierdzają, że najczęstszą przyczyną strat były nieodpowiednio zabezpieczone lub wręcz z założenia nieuczciwe punkty wymiany. Po trzecie wirtualne waluty pozbawione nadzoru banków centralnych charakteryzuje potencjał zakłócania tradycyjnych systemów płatniczych.
Co można powiedzieć w kilka lat później? Pozostawiając kwestię ryzyka technologii jako temat odrębnego artykułu, zajmijmy się zagadnieniem praktycznej przydatności kryptowalut. Warto przypomnieć, że historia tego pomysłu wiąże się z pracami nad bezpieczeństwem informacji. Prekursorzy kryptowalut poszukiwali rozwiązań gwarantujących wiarygodność wymiany informacji przy zachowaniu anonimowości jej uczestników. Tzw. protokół ślepych podpisów z czasem doprowadził do koncepcji e-pieniądza, który znalazł praktyczną implementację w postaci digicasha czy bitcoina. Ojcowie kryptowalut wyrośli z kultury cyberpunku, toteż podstawą ich koncepcji waluty był całkowity brak kontroli przez banki centralne, które podobnie jak wiele innych instytucji, uważają za źródło zła w rozmaitych formach. Nie byli jednak ekonomistami, toteż nie uwzględnili w swych projektach ani kilku prawd będących wynikiem tysięcy lat obrotu pieniądzem, ani zalet współczesnych walut fiducjarnych.
Ekonomiści, zapytani co czyni pieniądz pieniądzem, wymienią dwie podstawowe funkcje waluty: jej role środka płatniczego i miernika wartości. Kryptowaluty nie spełniają obu tych funkcji.
Przykładowo bitcoin, najpopularniejsza z nich, ma ograniczoną, predefiniowaną wzorem asymptotycznym podaż. Oznacza to, że maksymalna ilość bitcoinów, które mogą się znaleźć na rynku, wynosi 21 milionów. Algorytm emisji powoduje, że jej zakończenie nastąpi koło roku 2140, jednakże 99% bitmonet będzie wydobytych około toku 2030. Dla ekonomisty oznacza to, że w schemat wbudowany jest problem, spowodowany nieustannym wzrostem gospodarki i podażą towarów. Zgodnie z ilościową teorią monetarną możliwe są dwa rozwiązania. Pierwsze, tylko teoretyczne, polega na zwiększeniu szybkości obiegu pieniądza, ale nie może ona rosnąć bez ograniczeń. Innym rozwiązaniem jest permanentna deflacja, czyli stałe zmniejszanie wartości towarów i usług denominowanych w tej walucie. Kolejne zagadnienie oczywiste dla ekonomisty, to brak stabilności finansowej. Nieodłącznym elementem gospodarki kapitalistycznej jest kryzys. Bez względu na przyjętą szkołę uzasadnienia kryzysu, w każdej z nich krach jest elementem rzeczywistym i w praktyce nieuniknionym. W przypadku kryzysu finansowego następuje masowa ucieczka w płynności. W sytuacji tej bank centralny podejmuje działania w celu zapewnienia płynności, a przede wszystkim umożliwia dostęp do kredytów. Brak tej opcji powoduje gwałtowne wyzbywanie się aktywów, co prowadzi do spadku ich cen oraz powszechnej niewypłacalności. Gospodarka oparta na kryptowalutach byłaby zatem nieelastyczna.
Koncepcja kryptowalut, pozornie rewolucyjna, jest tak naprawdę powrotem do walut przeszłości, gdy dominowało złoto. Większość ludzi nie zastanawia się nad tym, jakie cechy powinien mieć pieniądz.
Tradycyjne cechy z czasów najstarszych to podzielność, trwałość, jednorodność, unikalność i łatwość w użyciu. Pod tym względem waluty kryptograficzne są beneficjentami, ale i ofiarami technologii. To, co je odróżnia od tradycyjnych systemów płatniczych to przede wszystkim inna funkcjonalność spowodowana brakiem systemu zarządzania.
Kryptowaluty, jako zaprzeczenie cech powszechnie używanych walut fiducjarnych, przywracają cechy walut kruszcowych związane z anonimowością obrotu. Nie nakładają bowiem żadnych zobowiązań na instytucje, podmiot przetwarzający płatności lub innych pośredników pod względem weryfikacji tożsamości użytkownika. Nie podlegają również żadnym ograniczeniom związanym z przedmiotem obrotu (np. karty kredytowe zazwyczaj uniemożliwiają wszelkiego rodzaju transakcje bezprawne w lokalizacji transakcji). Wreszcie, płatności kryptowalutami są nieodwracalne, ponieważ protokół nie przewiduje możliwości odwrócenia przez płatnika przypadkowego lub niepożądanego zakupu.
Wady kryptowalut eliminują możliwość budowy gospodarki wykorzystującej je jako środka płatniczego. Pozostaje pytanie o ich potencjał jako środka przechowywania wartości.
Waluty fiducjarne emitowane przez banki centralne nie mają oparcia w dobrach materialnych. Ich wartość wynika z zaufania do emitenta, który dzięki dekretowanemu prawnie monopolowi wprowadza je jako legalny środek płatniczy na jakimś obszarze. Ważnym czynnikiem uwiarygodnienia jest popyt ze strony instytucji państwowych, głównie przez pobór podatków.
W przypadku kryptowalut nie mają one żadnej wartości, chyba że istnieje powszechna zgoda, że mają wartość. Przypomina to w pewnym sensie tak zwane „tulipanowe szaleństwo”, które zapanowało w XVII wieku. Sztucznie wywołane zapotrzebowanie na cebulki tulipanów w 1640 r. spowodowało wzrost ich ceny, a następnie załamanie rynku w niespełna trzy lata później.
Aby pieniądz prawidłowo spełniał funkcję tezauryzacyjną, musi posiadać zaufanie podmiotów gospodarczych i ludności, w szczególności zaś musi przeważać przekonanie, że jego siła nabywcza nie zmniejszy się w znacznym stopniu oraz będzie w miarę przewidywalna. Dlatego to właśnie pieniądze elektroniczne, a nie kryptowaluty są walutą przyszłości.
Jan Michałowicz – analityk, wieloletni CIO w przemyśle obronnym, uczestnik programów rządowych, konsultant w obszarach inżynierii i optymalizacji zarządzania, doradca z dziedziny Expectations & Rebel Management, autor publikacji z zakresu bezpieczeństwa, strategii innowacji oraz społecznej roli technologii informacyjnych. Uczestnik krajowych i międzynarodowych konferencji i sympozjów poświęconych badaniu wpływu technologii na politykę, rząd i społeczeństwo.
Ilustracja: Pixabay
Dodaj komentarz