Wysoka temperatura oznacza nie tylko wyższe koszty energii, ale i wysoką agresję – to najnowsze odkrycie naukowców ze słynnej uczelni MIT. Wyższe wskazania termometrów oznaczają również spadek możliwości poznawczych, a co za tym idzie obniżoną produktywność. Nadchodzące lato to czas próby dla pracodawców i tysięcy pracowników zdalnych oraz hybrydowych. Bo warunki pracy w domu rzadko kiedy są tak komfortowe, jak w klimatyzowanym biurze.
W lipcu 2022 roku badacze polskich stacji meteorologicznych odnotowali rekordowe temperatury sięgające często prawie 40℃. Czy historia powtórzy się także i w tym roku? Wiele wskazuje na to, że tak – już teraz mamy do czynienia z długotrwałą suszą a synoptycy zapowiadają, że za kilka dni możemy spodziewać się fali upałów. W długi czerwcowy weekend termometry mają wskazać nawet 30℃ w cieniu, a przecież wciąż daleko nam do meteorologicznego lata, co do którego już w kwietniu IMGW nie miało złudzeń: będzie ono gorące.
Nerwowa atmosfera w pracy
Teoretycznie nic tylko się cieszyć: po długiej i ponurej zimie, wreszcie mamy lato i słońce. Ale wysoka temperatura ma swoje negatywne konsekwencje – wbrew pozorom nie tylko dla rolnictwa, ale i dla „białych kołnierzyków”.
Według naukowców z amerykańskiej uczelni MIT wzrost temperatury zaledwie o 1℃ zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia agresywnych zachowań aż o 3%. Dlaczego? Wytłumaczenie tego fenomenu proponuje psycholog Craig Anderson z Wydziału Psychologii Stanowego Uniwersytetu Iowa. Proces, nazwany przez niego „agresją cieplną”, polega na odczuwaniu dyskomfortu (pocenie się, przyspieszone bicie serca) powodowanego wysoką temperaturą właśnie. To uczucie prowadzi do irytacji, która z kolei może przełożyć się na agresję werbalną i fizyczną wobec otoczenia. Problem jest jednak dużo głębszy, niż może się to na pierwszy rzut oka wydawać.
Bez laptopa i … wentylatora
Winna jest zmiana modelu pracy w ostatnich latach. Opublikowane niedawno przez Pracuj.pl badania mówią jasno: aż 28% Polaków pracuje zdalnie lub w modelu hybrydowym. Oznacza to, że prawie co trzeci Polak pracuje z domu. Jednak o ile utrzymanie latem odpowiedniej temperatury w klimatyzowanym biurze nie sprawia większych problemów, o tyle w znacznie gorszej sytuacji znajdują się osoby pracujące zdalnie lub w modelu hybrydowym. I pracodawcy, którzy taki model wprowadzili. I nie chodzi tylko o to, że pracując zdalnie, jest się trudniej skupić w piękną pogodę.
Badania NTT wykazały, że zaledwie połowa pracodawców zapewnia swoim zatrudnionym laptopy, niewiele więcej niż jedna trzecia biurko czy ergonomiczne krzesło. Tylko co trzeci badany uważał narzędzie dostarczane mu przez pracodawcę za wystarczające do pracy zdalnej. Firma nie pytała co prawda o wyposażenie pracowników w rozwiązania podwyższające komfort pracy, ale patrząc na wyniki nie trudno zgadnąć, że klimatyzator czy wentylator nie jest priorytetowym wyposażeniem na liście urządzeń dostarczanych pracownikowi przez pracodawcę.
W upale pracuje się wolniej
Tymczasem według danych Polskiego Instytutu Ekonomicznego optymalna temperatura do pracy biurowej wynosi 22℃. Powyżej tego wskazania pogorszeniu ulega wydajność pracowników: przy 30℃ o 9%, przy 35℃ już o nawet 17%. Wynika to głównie z obniżenia funkcji poznawczych. O takie warunki pracy w mieszkaniu wcale nie trudno.
– W upalny dzień, w dobrze nasłonecznionych pomieszczeniach temperatura bez problemu przekracza 25 stopni, a w skrajnych przypadkach sięga blisko 30 stopni. Nic dziwnego, że co roku w sezonie letnim notujemy rekordy zainteresowania urządzeniami obniżającymi temperaturę – tłumaczy Filip Łukasik, Product Manager z Komputronik. – W ubiegłym roku zauważyliśmy, że rośnie sprzedaż urządzeń klasy premium, które zapewniają wyższą wydajność i są trwalsze. Może to być efekt tego, że część wentylatorów czy klimatyzatorów klienci kupują, wychodząc z założenia, że ma to być inwestycja na lata, a nie na chwilę, mająca podnieść komfort nie tylko mieszkania, ale i pracy – dodaje ekspert.
Nowe przepisy rozwiążą problem?
W sukurs pracownikom przychodzi znowelizowany Kodeks Pracy, który od kwietnia wprowadza nowe przepisy dotyczącej pracy zdalnej. Ustawa będzie zobowiązywać firmy do pokrycia kosztów pracownika związanych nie tylko ze zużyciem energii, ale także innych kosztów związanych bezpośrednio z wykonywaniem pracy zdalnej. Pracodawca będzie też musiał zapewnić zdalnym pracownikom materiały i narzędzia pracy oraz ich instalację, serwis, a także konserwację. Wszystkie urządzenia prywatne, które pracownik wykorzystuje w celu realizacji zadań zawodowych, będą musiały zostać wycenione, a ekwiwalent przekazany przez pracodawcę. Haczyk? W większości obowiązujących przed kwietniem umów pomiędzy pracownikiem a pracodawcą nie ma mowy o pracy zdalnej – osoby zatrudnione, w myśl nowych przepisów, muszą najpierw złożyć wniosek o możliwość wykonywania pracy zdalnej.
30 stopni, czyli biurowy próg bólu
Co ciekawe, maksymalna temperatura w miejscu pracy nie została określona przepisami prawa pracy. Przyjmuje się, że dla pracy w biurze to 30°C, a dla ciężkiej pracy fizycznej 28°C. To jednak dużo za dużo, choćby w świetle wskazanych wyżej danych PIE. Jaki koszt trzeba ponieść, by praca w upale stała się bardziej komfortowa? Rozpiętość cen urządzeń chłodzących jest spora.
– Najtaniej, bo za kilkadziesiąt złotych kupimy niewielki biurkowy wentylator. Na bardziej zaawansowane produkty, np. klimatyzatory podłogowe musimy przeznaczyć od kilkuset złotych do około 1500 zł. Różnią się one wyglądem, poziomem głośności i przede wszystkim wydajnością, gdyż to jaką powierzchnię jest w stanie schłodzić urządzenie, w głównej mierze definiuje jego cenę – tłumaczy Filip Łukasik z Komputronik. – Gdy zaczyna się sezon na upały, to tańsze urządzenia wykupywane są zazwyczaj najszybciej, jednak wraz z biegiem czasu, klienci przestają się oglądać na cenę i wybierają to, co jest aktualnie dostępne. Jeżeli chcemy oszczędzić sobie nerwów, to nie warto czekać do ostatniej chwili z zakupami na falę upałów – dodaje ekspert.
Źródło: Komputronik
Ilustracja: Pixabay
Dodaj komentarz