Aplikacje edukacyjne szkoły nie zastąpią, ale bez nich nauki już nie będzie

Aplikacje do nauki są coraz częstszym dodatkiem do codzienności uczniów na całym świecie. Dobrze skrojona aplikacja zapobiega wykluczeniom, pozwala dzieciom w bardziej przystępny sposób zanurzyć się w nauce, a nawet pogłębić więź między uczniem a nauczycielem. Warunek? Stworzenie takiego narzędzia, które wcześniej zostanie zweryfikowane przez najmłodszych.

Według raportu CB Insights, platformy analizującej dane dotyczące biznesu, finansowanie przedsięwzięć zajmujących się technologiami edukacyjnymi wzrosło ponad 2,5-krotnie na przestrzeni dwóch lat. Jak wynika z wyliczeń amerykańskich analityków, w 2021 r. firmy tworzące m.in. aplikacje mobilne do nauki osiągnęły przychód w wysokości ok. 12,5 mld dolarów, a dwa lata wcześniej nie przekroczyły progu 5 mld. W szczycie pandemii liczba wyszukiwań edukacyjnych słów kluczowych w App Store była 30-krotnie większa niż przed COVID-19. Obecnie utrzymuje się na poziomie 10 razy większym niż jeszcze dwa lata temu.

Dodatkowo, według danych Futuresource Consulting, w tym samym okresie liczba laptopów i tabletów dostarczonych do szkół podstawowych i średnich w Stanach Zjednoczonych prawie podwoiła się do 26,7 mln z 14 mln.

– Przyczyną tego stanu rzeczy była oczywiście pandemia i seria lockdownów, która bardzo mocno dotknęła szkoły na całym świecie. Również w Polsce obserwowaliśmy lawinowo rosnące zapotrzebowanie na sprzęt elektroniczny, brakowało choćby kamerek internetowych. Zdalne nauczanie i zdalna praca wymusiły inwestycje w laptopy czy tablety. Nauczyciele i rodzice szukali też sposobów, żeby urozmaicić edukację w domu. Stąd nagła popularność aplikacji edukacyjnych, a przecież i nieco starsi urozmaicali sobie czas, przysposabiając nowe umiejętności – komentuje Radosław Pawlak z Symetrii UX, firmy prowadzącej międzynarodowe szkolenia UX-PM, strategii, która ma za zadanie poprawić jakość produktów po analizie doświadczeń klientów.

Edukacja to też zabawa

Obecnie coraz więcej szkół, instytucji i nauczycieli wdraża nowinki technologiczne w swoich programach nauczania, aby zapewnić dzieciom jeszcze ciekawsze podejście do nauki.

– Aplikacje są pomostem między rozrywką a edukacją. Tradycyjne książki bywają nudne, a głównym tego powodem jest to, że często nie przystają do dzisiejszych czasów, są nieaktualne. Mogą one zostać zastąpione lub uzupełnione przez narzędzia, które wyświetlają kolorowe teksty i zabawne animacje, czy inne rozwiązania, które sprawiają, że treść staje się bardziej wciągająca, interaktywna, zabawna i przyjazna dzieciom. Tym samym ułatwia to naukę nawet nieco bardziej skomplikowanych zagadnień – zaznacza Radosław Pawlak z Symetrii UX.

Nauka przez internet dość mocno zakorzeniła się wśród Polaków. Z danych ClickMeeting wynika, że aż 60 proc. polskich rodziców nie miałaby problemów z powrotem do nauki zdalnej, a prawie 40 proc. uważa, że nauka hybrydowa powinna być wdrażana nie tylko w kryzysowych sytuacjach.

– Polskie szkoły musiały przejść szybki kurs cyfryzacji. Mimo starań kadry nauczycielskiej nie da się jednak zasypać wielu lat wykluczeń w kilka tygodni. Zmiany powinny być systemowe i, co najważniejsze, konsultowane z najmłodszymi. Tak, to oni powinni już na etapie rozwoju produktu ocenić, czy wykorzystane technologiczne rozwiązania, konwencja i styl przypadną do gustu innych dzieci. To jest miarą dalszych sukcesów w nauce, bo jeśli już na etapie wprowadzania do systemu edukacji aplikacja okaże się „cringe’owa”, to nie spełni swojego zadania. Co ciekawe, najmłodsi testerzy z reguły są najbardziej szczerzy, a co za tym idzie – często też najbardziej brutalni w swoich ocenach – zaznacza Pawlak z Symetrii,  której szkolenie UX-PM ukończył w czerwcu uczestnik numer 10 000.

Idealne aplikacje? Istnieją

Dzięki aplikacjom angażujące wizualnie treści mogą pomóc dzieciom lepiej zrozumieć, nauczyć się więcej i uzyskać większą motywację do samokształcenia. Jednak sam wygląd aplikacji to za mało, żeby podbić serca uczniów czy zdobyć uznanie nauczycieli. Jedną z podstawowych funkcji, którą powinna zapewnić każda aplikacja edukacyjna, jest ta gwarantująca sprawny kontakt pomiędzy nauczycielem a dziećmi. Opiekun powinien móc śledzić postępy i analizować je, a także w łatwy sposób przekazać informacje do rodziców.

Co więcej, aplikacje ułatwiają zdobywanie wiedzy dzieciom wykluczonym np. z powodu dysfunkcji fizycznych czy mentalnych. Internetowe narzędzie pozwala lepiej dostosować czas pracy nad tematem do możliwości ucznia, a także dostosować sposób przekazu, który najbardziej odpowiada dziecku. W standardowej klasie uwaga nauczyciela nie zawsze może być skupiona na uczniu z zaległościami, ale dzięki aplikacji dziecko może dostać odpowiedzi na nurtujące go pytania bez konieczności ustawicznego kontaktu z nauczycielem.

Dodatkowo, wykorzystując technologię grywalizacji, zachęcamy uczniów do samodzielnej nauki. W takim systemie nauczyciel, co prawda, kontroluje poczynania dziecka, ale nie musi go na każdym kroku motywować. Zdobywanie punktów (lub innych cyfrowych nagród), które potwierdzają osiągnięcie umiejętności, bardzo często jest wystarczającym bodźcem do dalszego odkrywania treści zawartych w aplikacji.

Ważnym aspektem są też aktualizacje. Dziś musimy zmieniać całe podręczniki, narażać rodziców na dodatkowe koszty związane z drukiem czy dystrybucją, bo jeden z rozdziałów stał się nieaktualny. Ten problem znika, gdy zmian dokonamy w aplikacjach.

„Odejdź od ekranu!” – nie zawsze ma sens

Część ekspertów wskazuje na wady aplikacji naukowych. Jak podkreślają, aby spełniły swoje zadanie, nie mogą odzwierciedlać tradycyjnych lekcji jeden do jednego, ponieważ może to pogłębić dysproporcje pomiędzy dziećmi. Przykład? Dziecko aktywne w szkole, które nie potrzebowało do tego wielu zachęt, najczęściej w pełni uczestniczy także w zajęciach tylko z wykorzystaniem kamery. Natomiast uczniowie bardziej nieśmiali potrafią jeszcze mocniej schować się przed wirtualnym wzrokiem nauczyciela.

– Tak rozumiana cyfrowa edukacja jest zaprzeczeniem sensu nowoczesnych technologii, które powstają m.in. dlatego, żeby były bardziej przydatne wykluczonym. Dobrze skrojona aplikacja powinna pobudzić do aktywności te dzieci, które w tradycyjnej szkole mogłyby mieć z tym problem, np. poprzez to, że mogą wykazać się szybko wynikami, niekoniecznie stojąc na środku klasy – zaznacza Radosław Pawlak z Symetrii UX.

Jest jeszcze problem: czas spędzany przez dziecko w sieci podczas korzystania z aplikacji edukacyjnych. Eksperci nie mają jednak wątpliwości, że w pełni kontrolowany proces nauki wspomaganej przez narzędzia cyfrowe nie powinien być wliczany do czasu, które dziecko marnuje na beztroskie przeglądanie internetu. Czym innym jest bowiem oglądanie bajek czy granie, a czym innym obejrzenie filmiku w aplikacji, który pomoże dziecku w zdobyciu nowej umiejętności. Co więcej, Amerykańska Akademia Pediatryczna zmieniła swoje wytyczne nawet dla dzieci między 18 miesiącem a drugim rokiem życia. Zdaniem AAP, jeśli rodzice wspólnie oglądają ze swoimi dziećmi treści z aplikacji edukacyjnych, a potem wykonują wskazane czynności poza światem wirtualnym, to korzyści z takich działań są zauważalne w rozwoju dziecka przy jednoczesnym braku negatywnych konsekwencji.

Źródło: Symetria

Ilustracja: Pixabay

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*