Sztuczna inteligencja ma bardzo dobry wizerunek, zwłaszcza wśród menedżerów. Zresztą, ona rzeczywiście pomaga nam żyć. A jednak na horyzoncie pojawia się coraz więcej czerwonych lampek, które nas przestrzegają, by ten genialny wynalazek ludzkich umysłów nie wymknął się nam spod kontroli.
We wrześniu 2019 r. ogłoszono, że w fabryce Volkswagen Poznań do końca 2020 roku ma zostać zlikwidowanych 750 miejsc pracy. Jens Ocksen, prezes Volkswagen Poznań tłumaczy, że zmniejszenie liczby stanowisk pracy ma bezpośrednio związek z realizowanymi inwestycjami i zwiększeniem stopnia automatyzacji procesów produkcyjnych.
W jednej z sieci sklepów sportowych (przynajmniej w Warszawie) nie widać już kasjerek, ani kasjerów. Całe zakupy wrzucamy do specjalnego koszyka, gdzie „same się liczą”. Wystarczy tylko potwierdzić kwotę na ekranie i przyłożyć kartę płatniczą. To jest mega-wygodne – pomyślałem sobie, gdy w ten zupełnie automatyczny i bezosobowy sposób robiłem tam niedawno zakupy.
Jak podał Tygodnik Powszechny (wydanie z 30 września 2019 r.), z powodu automatyzacji rozwiązań w gospodarce, w ciągu dekady zniknie co trzecie miejsce pracy w Europie. Gazeta powołuje się na badania Cecily Josten i Grace Lordan, badaczek związanych z London School of Economics. Zauważają one również, że częściowa automatyzacja dotknie niemal co drugą znaną nam dziś profesję. Które zawody znikną? Tygodnik Powszechny opublikował tabelę, na podstawie której możemy to przeanalizować dość dokładnie.
„Według World Economic Forum, do 2022 roku dzięki nowym technologiom powstanie 133 miliony miejsc pracy, często związanych z nowymi zawodami. Część stanowisk zniknie, ale ogólny bilans pozostanie dodatni i powstanie dodatkowych 58 milionów miejsc pracy” – twierdzi Julia Zatorska z Deloitte.
Wszyscy analitycy mówią jednak, że dziś jeszcze nie potrafimy powiedzieć, jakie nowe zawody powstaną. A zatem wiemy z badań cytowanych przez Tygodnik Powszechny, że pełnej automatyzacji ulegną m.in. takie zawody jak: budowlaniec, taksówkarz, dziennikarz newsowy, telemarketer, czy pomoc dentystyczna. Nie mamy natomiast większego pojęcia, co pojawi się nowego. Przeciętny Polak pyta: Co ze mną, co z moimi dziećmi, przecież nie każdy jest predysponowany do pracy z danymi, bo tego typu profesje będą się zapewne mnożyły.
Niepewność jest ogromna. W sensie globalnym ludzkość zapewne sobie poradzi, nie raz w historii już dawała temu wyraz. Ale jak poradzi sobie Polska ze swoim – mówiąc delikatnie – słabo nastawionym na zmiany systemem edukacji?
Elon Musk uważał, że sztucznej inteligencji powinniśmy się bać bardziej niż Korei Północnej. Stephen Hawking powiedział, że dzięki niej możemy doprowadzić do wyginięcia rodzaju ludzkiego. Analitycy Gartnera wieszczą, że statystyczny konsument w 2020 roku będzie miał więcej interakcji z botami, niż ze współmałżonkiem. Profesor Rafał Ohme jeden z pionierów stosowanej neuronauki wykazuje, że sztuczna inteligencja wraz z urządzeniami na których funkcjonuje stopniowo odbiera nam uważność, umiejętność zdobywania informacji, uczenia się, że po kolei otępia i wyłącza nam poszczególne zmysły. Naukowcy, od lat podejmujący próby zhakowania ludzkiego systemu nerwowego i zainstalowania w nim swojej elektroniki, są o krok od spektakularnego sukcesu. (s u k c e s u !?…)
Obejrzałem niedawno krótki serial w HBO GO pt. „Rok za rokiem”. Nie wchodząc broń Boże w jego streszczenia powiem tylko, że w doskonały i niestety dość przerażający sposób pokazuje on niebezpieczeństwa naszej współczesności i przyszłości najbliższych lat, kładąc największy akcent na skutki korzystania ze sztucznej inteligencji (m.in. obok polityki i kryzysu klimatycznego). Nie ma w tych kilku odcinkach nic z przesady, nie ma epatowania negatywizmami, ani szukania na siłę tego złego, które by na dobre wyjść nie chciało.
A jednak, gdy wielu bohaterom serialu życie zaczyna się walić, gdy tracą domy, oszczędności i pracę, najstarsza wśród tych ludzi pani, która najlepiej pamięta czasy XX wieku, mówi (cytuję z pamięci): „Teraz narzekacie? A gdzie byliście wtedy, gdy komputery zaczęły zastępować kasjerki w sklepach?!”.
Przypomniał mi się ten wykrzyczany wyrzut dosłownie chwilę po tym, gdy zadowolony z komfortu płacenia za zakupy w sklepie sportowym bez udziału człowieka po drugiej stronie lady, mówiłem sobie jakie to fajne i wygodne rozwiązanie.
Nie jestem kimś, kto ma zamiar psuć mimo wszystko całkiem niezły wizerunek sztucznej inteligencji. Przeciwnie, od niemal dwudziestu lat, jako dziennikarz staram się promować rozwój nowoczesnych technologii. Wierzę, że AI może nam – ludzkości – pomóc, że już to się dzieje. Że w sposób genialny funkcjonuje w dziedzinie medycyny, że pomaga nam robić większość rzeczy, które robimy z pomocą telefonu komórkowego, że pomaga żyć ludziom z niepełnosprawnościami, że w sposób absolutnie niedościgniony potrafi analizować dane, że wspiera policję w wykrywaniu zbrodniarzy, że skraca procesy produkcyjne… Tę wyliczankę dobrodziejstw AI można by jeszcze długo ciągnąć.
Chcę jednak powiedzieć, że w czasach, gdy zmiany w naszym życiu powodowane wdrażaniem sztucznej inteligencji są szybsze niż kiedykolwiek wcześniej, gdy dotykają one każdego człowieka na świecie, gdy pozostawiają nas z ogromną ilością niewiadomych, nie możemy nie zadawać sobie pytań o sens wszystkich czerwonych lampek, które zapalają nam się na drodze do wygodnej nowoczesności. Być może moje porównanie nie jest w 100% adekwatne, ale właśnie w imię wygody, a także obniżania kosztów, na masową skalę zastosowano już kiedyś plastik…
Ilustracja główna: Pixabay
Dodaj komentarz