Coraz częściej trafiamy w sieci na gorące dyskusje pomiędzy informatykami a rekruterami specjalizującymi się w poszukiwaniu kandydatów z branży IT. Często osią tych rozmów, a nierzadko i konfliktów, są zarzuty informatyków, którzy czują się traktowani nieprofesjonalnie lub otrzymują nieadekwatne propozycje zawodowe. Obroną rekruterów bywają stereotypy na temat nonszalanckiego i buńczucznego kandydata – informatyka. Jak w takiej atmosferze budować zdrową relację biznesową radzi ekspertka Antal.
Informatycy są obecnie najbardziej rozchwytywaną grupą zawodową – według badań firmy rekrutacyjnej Antal, w 2016 roku otrzymali przeciętnie 36 zaproszeń do rozmów o zmianie pracy, podczas gdy średnia rynkowa to 10 propozycji. Specjaliści IT wiedzą, że ich kompetencje są w cenie, więc z dystansem, a czasem i nonszalancją podchodzą do kolejnych zaczepek od rekruterów. Czy praca z takim kandydatem może dawać satysfakcję i przynosić obustronne korzyści? Ewa Paprocka, lider zespołu Antal IT Services, pracująca w tym sektorze od 4 lat, tłumaczy zawiłości relacji rekruterów i informatyków.
„Niemal codziennie obserwuję sytuacje sporów i gorących dyskusji pomiędzy nami, rekruterami, a specjalistami IT na portalach biznesowych i w mediach społecznościowych. Rozumiem argumenty obu stron: frustrację informatyków otrzymujących niedopasowane oferty pracy, czekających tygodniami na informację zwrotną czy borykających się z procesem prowadzonym przez osobę bez elementarnej wiedzy. Sama też denerwuję się nie zawsze eleganckimi odpowiedziami lub brakiem jakichkolwiek wieści, niedotrzymywaniem terminów umówionych spotkań, wycofywaniem się z procesu w ostatniej chwili i znikaniem kandydatów bez śladu” – mówi Ewa Paprocka – „Jednak cokolwiek by nie powiedzieć na temat naszych symbiotyczno-antagonistycznych stosunków zawodowych, rynek pracy sprawia, że my, headhunterzy, powinniśmy kochać swoich kandydatów”.
Dlaczego? Ekspertka Antal podaje 6 kluczowych powodów:
- Pomocny jak informatyk
W standardach headhuntera poszukującego specjalistów i menedżerów powinno być zrozumienie technologii i wyzwań, których kandydat może spodziewać się na potencjalnym nowym stanowisku pracy. Na dzień dobry musimy więc poznać – i zrozumieć! – wymagania, rynek i oczekiwania. W przypadku rekrutowania do branży IT, wystarczy napisać do kilku pracowników, często dawnych kandydatów, z prośbą o wyjaśnienie i poradę. Kilkakrotnie dostałam wręcz ściągi rekrutacyjne, wytłumaczenie powiązań technologicznych i powodów ich wykorzystania. Nigdy w życiu nie miałam okazji pracować z tak pomocną grupą zawodową.
Podobnie w sytuacji, gdy pracownik miał już okazję sprawdzić „swojego” rekrutera i test wypadł pozytywnie – zwykle o nim nie zapomni. Pomoże, podsyłając do niego swoich znajomych, rekomendując współpracę z konkretnym rekruterem swojemu pracodawcy, podpowie zmiany na rynku.
Cecha ta jest o tyle ważna, że bez pomocy ze strony pracowników – kandydatów niewiele na rynku da się zdziałać.
- Informatyk – mistrz informacji zwrotnej
Każdy, bez względu na stanowisko, czeka na informację, jak oceniana jest jego praca. Jakie błędy popełnia, co może poprawić, jak zrobić coś lepiej. Rekrutując specjalistów IT o swoim błędzie dowiesz się w ciągu pięciu minut od jego popełnienia, a rynek szybko zweryfikuje Twoje kompetencje i potencjał do wykonywania zawodu łowcy głów. Szybko nauczysz się eliminować literówki, wysyłać generyczne wiadomości, mylić imiona, korzystać z „korpogadki”. Zaczniesz precyzować swoje wypowiedzi, jednocześnie nabywając umiejętność dopasowywania informacji do odbiorcy. Żadna szkoła czy kurs nie nauczy tego wszystkiego tak efektywnie, jak odrobina (trafionego w punkt) „hejtu” od kandydata z IT.
- Informatyk od pochwał nie stroni
Nauka opisana w poprzednim punkcie bywa czasami brutalna, ale gdy jest skuteczna, następuje rzecz niespotykana we wszelkich innych branżach. Zanim zaczęłam pracować w branży IT, przez kilka lat rekrutowałam specjalistów średniego szczebla z innych sektorów biznesu. Nie zdarzyło mi się wówczas usłyszeć podziękowania za profesjonalnie poprowadzoną rozmowę rekrutacyjną. A w IT słyszę często słowo pochwały za wysiłek włożony w poznanie i zrozumienie firmy czy procesów, które mają w niej miejsce. Podobnie jest w sytuacji, w której kandydat finalnie nie otrzymuje zatrudnienia. Specjaliści IT nadzwyczaj często dziękują za proces rekrutacyjny, zainteresowanie, opiekę, przedstawione możliwości czy uzyskaną informację zwrotną.
Normą we współpracy z IT jest również potwierdzenie kompetencji na portalach biznesowych lub nawet osobiście i w ciepły sposób wystawione referencje, ale to coraz powszechniejsza praktyka również w innych branżach.
Ten punkt nie powstał ze względu na moją potrzebę połechtania własnego ego. Takie podziękowanie czy referencje to po prostu kolejna cenna informacja zwrotna, dzięki której wiem, jakiego modelu współpracy oczekują ode mnie moi partnerzy biznesowi – kandydaci.
- Informatyk nie traci czasu, ani własnego, ani cudzego
Pracując z IT rekruter nie tylko uczy się opisanej wcześniej zwięzłości wypowiedzi i zaczyna jej wymagać od innych, dzięki czemu przestaje tracić cenne minuty na przekopywanie się przez kwieciste, lecz niekoniecznie treściwe maile. To, co jest niepowtarzalne, to czas jakiego potrzebujemy na samą selekcję kandydatów. Kandydaci w IT zawsze krytycznie i szczerze oceniają własne szanse i perspektywy w procesie i przekazują je rekruterowi jak przysłowiową kawę na ławę. Wiadomo, że są wyjątki, na które w swojej karierze natknął się każdy headhunter pracujący w zawodzie powyżej 2 lat. Zwykle jednak w rozmowie z kandydatami poznajemy ich szczerą ocenę własnych umiejętności i opinię o ich relacji z zespołem czy przełożonym. Sprawdzanie świadectw pracy, zbieranie referencji od poprzednich pracodawców czy posiłkowanie się pogłębionymi wywiadami behawioralnymi w znacznej większości wypadków jedynie potwierdza to, co kandydat powiedział nam sam. Jest tak dlatego, że specjalista z obszaru IT nie musi ubarwiać rzeczywistości, aby dostać pracę. I choć często pojawia się opinia, że informatycy to osoby introwertyczne, ja widzę tu bardziej kwestię „innej formy komunikatywności”, łączącej się zawsze z dużą otwartością na rozmówcę.
Wstępną selekcję często można przeprowadzić poprzez zwięzłą analizę wymogów technicznych, które wspólnie z kandydatem komentujemy i rozpisujemy, z jasnym podkreśleniem obszarów do rozwoju. Spotykając się po tej wstępnej weryfikacji obie strony wiedzą nie tylko, że grają do wspólnej bramki, ale także mają świadomość jaką strategię gry przyjąć. Myślę, że jest to niezwykły komfort dla obu stron.
- Informatyk ma poczucie humoru
Czy ktoś spoza branży IT śmiał się kiedykolwiek z dowcipów IT? Typowa sytuacja na spotkaniu „geeków” i „normalnych ludzi” wygląda tak, że tworzą się dwa obozy, rozmawiające w dwóch językach i z różnym poczuciem humoru. Będąc wtajemniczonym w to specyficzne poczucie humoru, znając technologie i doceniając inteligencję odnajdywania powiązań pomiędzy np. balem karnawałowym a 255.255.255.0 czy C# a ostrym widzeniem, rekruter IT staje się łącznikiem pomiędzy dwoma obozami, docenianym przez oba środowiska za umiejętność władania oboma językami.
- Popyt rodzi popyt
Wreszcie pora na najważniejszy powód, dla którego headhunterzy IT powinni kochać swoich kandydatów. W związku z dynamicznym rozwojem rynku IT i wciąż rosnącym zapotrzebowaniem na programistów, specjalistów ds. bezpieczeństwa czy analityków systemowych, rośnie również zapotrzebowanie… na nas, rekruterów IT. Jeżeli kandydaci otrzymują po kilka ofert pracy tygodniowo, to headhunterzy mogą spodziewać się kilku ofert pracy miesięcznie. Od lat krąży w branży dowcip o tym, jak programista szukał pracy i po fakcie twierdził, że było to najbardziej stresujące pół godziny w jego życiu.
W tej grupie zawodowej niczym niezwykłym nie jest złożenie wypowiedzenia, a dopiero później rozpoczęcie poszukiwań nowego pracodawcy. Coraz częściej widzę na rynku rekruterów IT, którzy zachowują się podobnie. Bo mogą. W przeciągu miesiąca i tak otrzymają kilka ofert pracy.
Oczywiście równolegle z zapotrzebowaniem na informatyków, a przez to na osoby rekrutujące IT, wzrastają wynagrodzenia obu grup zawodowych. W ciągu ostatnich 4 lat, nasze zarobki wzrosły równie dynamicznie, co wynagrodzenia naszych kandydatów. Dlatego właśnie apeluję do moich koleżanek i kolegów po fachu – kochajcie swoich kandydatów. Wymagają od nas wiele, czasem udzielą ostrej informacji zwrotnej, ale to dzięki nim komfort i jakość naszej pracy rośnie.
Ilustracja: Pixabay
Dodaj komentarz