Mimo wybitnych zdolności analitycznych nie radzimy sobie ze zmiennością i złożonością świata. Nasze umysły nie nadążają za rozwojem nowych technologii. Wielozadaniowość, której się od nas wymaga, jest mitem. O tym, czy Homo Multitaskus przetrwa mówi dr Konrad Maj, psycholog z Uniwersytetu SWPS.
Wielozadaniowość to mit?
Jednoczesne czytanie książki i słuchanie radia, rozmawianie przez telefon i gotowanie, oglądanie filmu i jedzenie – wykonywanie wielu zadań w tym samym czasie to dziś powszechne zjawisko. Podobnie jak i widok kierowców rozmawiających przez telefon czy kobiet robiących makijaż w trakcie jazdy. Jak wynika z badań, takie zachowania mogą przynieść katastrofalne skutki. David L. Strayer i współpracownicy na łamach „Human Factor” dowodzą, że rozmawianie przez telefon podczas prowadzenia samochodu jest również niebezpieczne jak prowadzenie pod wpływem alkoholu.
Według innych badań, przeprowadzonych w Wielkiej Brytanii, rozmawianie przez telefon zwiększa prawdopodobieństwo wypadku aż czterokrotnie. Zestaw słuchawkowy nie jest żadnym rozwiązaniem – nie chodzi tylko o trzymanie rąk na kierownicy, a o angażującą rozmowę, która wywołuje zjawisko nazywane „ślepotą z nieuwagi”.
Generacja wielozadaniowa
Multitasking, czyli wielozadaniowość, to termin, który wręcz przylgnął do współczesności. Po raz pierwszy użyto go w 1965 roku w IBM do opisu właściwości wyprodukowanego przez firmę komputera. Warto wiedzieć, że – wbrew powszechnemu przekonaniu – systemy operacyjne w komputerach, nawet tych współczesnych, nie wykonują w jednym czasie wielu zadań. W danej chwili korzystają w pełni z poszczególnej części rdzenia procesora. Zamiast uczyć się od komputerów, jak najlepiej wykorzystywać swoje zasoby, próbujemy za wszelką cenę przezwyciężyć własne ograniczenia.
Umiejętność równoległego przetwarzania wielu informacji – kolejny mit?
W wielu badaniach dowiedziono, że wielozadaniowość to jedynie złudzenie. Najlepszym przykładem są badania naukowców z Kansas State University. Lori Bergen, Tom Grimes oraz Deborah Potter dowiedli, że duże nagromadzenie bodźców we współczesnych przekazach telewizyjnych może utrudnić ich zapamiętanie i zrozumienie.
Naukowcy przeprowadzili serię eksperymentów, w czasie których badani oglądali wiadomości telewizyjne przygotowane przez stację CNN, a następnie odpowiadali na pytania dotyczące ich treści. Przy czym stworzono dwa środowiska eksperymentalne: pierwsza grupa oglądała typowe wiadomości typu headline news, zawierające dodatkowe paski informacyjne i obrazy, zaś druga grupa – przekaz, w którym wykadrowany był jedynie prezenter.
W pierwszym przypadku zapamiętano istotnie mniej informacji, średnio o 10 proc. Problemy z odbiorem przekazu pojawiały się zwłaszcza wtedy, gdy przekazywane treści należały do różnych kategorii informacyjnych (np. aktualności polityczne na pasku plus informacje graficzne o pogodzie). Eksperyment Grimesa i współpracowników dowiódł, że umiejętność równoległego przetwarzania wielu informacji jest mitem.
Permanentny stan rozproszonej uwagi
Pełne skupienie uwagi na informacjach pochodzących z różnych źródeł czy też wykonywanie kilku czynności jednocześnie jest dla mózgu praktycznie niemożliwe, ponieważ ma on trudności z szybkim i ciągłym przełączaniem się na inne tryby działania. Podobnie jak komputery nie radzimy sobie z nagłym przerwaniem danej czynności i szybkim restartem. Mało tego, czas wykonywania kilku zadań jednocześnie znacznie się wydłuża i towarzyszą mu efekty uboczne – różnego rodzaju błędy poznawcze.
Ciekawy eksperyment przeprowadzili badacze z Harvard University, Daniel J. Simons i Christopher F. Chabris. Grupie badanych pokazali film, którego bohaterowie przekazywali sobie piłkę. Oglądający mieli za zadanie zliczyć, ile razy powtarza się ta czynność. W film wmontowano scenę, w której przewija się osoba przebrana za goryla (scena trwa 9 sekund). Większość badanych zapytana po seansie, czy zauważyła coś niezwykłego, odpowiedziała, że… nie.
Nasza uwaga jest zatem bardzo selektywna, a wykonywanie dwóch zadań jednocześnie – mało efektywne. Można zaryzykować stwierdzenie, że naturalny stan umysłu człowieka żyjącego w zachodniej kulturze to rozproszona uwaga, powierzchowna analiza, uboższe rozumienie treści.
Nowe technologie a efektywność pracy
Dlaczego wymaga się od nas wielozadaniowości, choć wiemy, że jest to mało produktywny sposób działania? Prof. Stephen Payne z University of Bath twierdzi, że rozpraszamy się, bo gdy wykonujemy trudną i zarazem ważną czynność, chcemy się natychmiast nagrodzić i uprzyjemnić sobie ten czas.
Potwierdza to wspomniana już Linda Stone, która w artykule opublikowanym na łamach „Harvard Business Review” (2007) w trafny sposób opisuje kondycję współczesnego człowieka: ma on non stop wytężoną uwagę, zawsze chce być w centrum wydarzeń, boi się, że cokolwiek może mu umknąć. To dlatego pracujemy przy dźwiękach płynących z włączonego telewizora czy sprawdzamy aktualności na Facebooku. Niestety, nie wpływa to pozytywnie na jakość pracy. Jak wynika z badań przeprowadzonych w 2010 r. Reynol Junco z Lock Heaven University i Shelia R. Cotten z University of Alabama w Birmingham, studenci korzystający podczas nauki z Facebooka lub piszący SMS-y, mieli gorsze wyniki niż ich rówieśnicy, których nie rozpraszały technologiczne nowinki.
Czy wielozadaniowości można się jednak nauczyć?
Eksperymenty przeprowadzone z użyciem neuroobrazowania przez australijskiego neuropsychologa Paula E. Duxa oraz jego współpracowników wyraźnie wskazują, że na nic zda się nawet intensywny treningu mózgu – nie sposób wykonywać dobrze dwóch zadań jednocześnie (jeśli wymagają one uwagi). Co innego, gdy jedno z zadań wykonujemy biegle, wręcz automatycznie – wtedy możemy pozwolić sobie na robienie czegoś równolegle.
Z kolei Monica Luciana, profesor psychologii na University of Minnesota, jeśli daje jakiekolwiek nadzieje, to tylko młodym ludziom. Badaczka dowiodła, że zdolność mózgu do kategoryzacji konkurencyjnych informacji rozwija się do 16 – 17 roku życia. Pozostaje jednak pytanie, czy takie kompetencje rzeczywiście powinny być rozwijane u dzieci?
Jak walczyć z dystraktorami?
Jednocześnie powstają kolejne techniki, które mają pomóc w radzeniu sobie z dystraktorami, odwracającymi uwagę od tego, co rzeczywiście ważne w danym momencie. Jedną z nich jest technika Pomodoro. Zgodnie z nią zasoby czasowe dzielimy na 25-minutowe interwały. W tym czasie koncentrujemy się wyłącznie na jednym zadaniu i eliminujemy wszelkie „rozpraszacze”. Dopiero po upływie 25 minut rozpoczynamy kolejne zadanie, poprzedzając je krótką przerwą.
Należy też pogodzić się z tym, że człowiek ma ograniczone możliwości zapamiętywania informacji. W tej sytuacji warto skorzystać z technik zapamiętywania danych proponowanych przez psychologów. Przykład? Żeby zapamiętać numer telefonu, 9-cyfrowy ciąg najlepiej podzielić na 3 zestawy po 3 cyfry. To odkrycie zawdzięczamy George’owi Millerowi z Harvard University, który w badaniach z 1956 r. wykazał, że liczba informacji, które człowiek jest w stanie bezpośrednio wynosi ok. 7 (±2). Wiąże się to z ograniczeniem naszej pamięci krótkotrwałej.
Lepiej nauczyć się dobrego zarządzania czasem, planowania zadań oraz ćwiczyć silną wolę i samokontrolę niż walczyć z ograniczeniami umysłu. Bo ta walka, przynajmniej jeśli chodzi o wielozadaniowość, wydaje się z góry skazana na niepowodzenie.
Ilustracja: Pixabay